Kim jest Człowiek z Całunu?

Całun Turyński to długie na 4,4 m, a szerokie na 1,1 m, lniane płótno, na którym widnieje odbicie ubiczowanego, umęczonego i ukrzyżowanego mężczyzny. Dla większości chrześcijan jest to po prostu Jezus Chrystus. Jego przydomek “Turyński”, wynika z tego, że od 1578 roku po dziś dzień, przechowywany jest w Turynie we Włoszech, gdzie co kilka lat na kilka tygodni mają miejsce jego publiczne wystawienia, które ściągają miliony pielgrzymów z całego świata. Jednak ze względu na fakt żółknięcia lnu nie jest możliwa jego stała ekspozycja. Wymiary fotograficznej kopii Całunu wydrukowanej na płótnie w pełni zgadzają się z tymi które posiada oryginał.

Całun składa się z dwóch głównych elementów – właściwej, dużej prostokątnej części i wąskiego paska doszytego na górze. Jednak możemy też dostrzec mniejsze detale tj. dziury i wypalenia powstałe na przestrzeni wieków na skutek kilku pożarów. Największe, powtarzające się symetrycznie trójkątne dziury oraz dwie wypalone na całej długości płótna równoległe linie są pozostałością po pożarze z 1532 roku, który miał miejsce we francuskim Chambery, gdzie Całun był przechowywany zanim znalazł się w Turynie.

To, co nadaje Całunowi jego niezwykły charakter, jest wspomniane na początku: odbicie ciała. Na jednej stronie obserwujemy jego przód, a na drugiej tył, co sugeruje następujący sposób zawinięcia zwłok: ciało położono na jednej połowie Całunu, następnie resztę materiału przewinięto nad głową i przykryto nią ciało z przodu. Poza odbiciem ciała, na Całunie, w miejscach obrażeń poniesionych w czasie Męki, znajdują się ślady prawdziwej, ludzkiej krwi grupy AB, tej samej, która pojawia się przy cudach eucharystycznych w różnych miejscach świata, i na innych relikwiach związanych z Męką Pańską. W świetle obrażeń ciała widocznych na Całunie staje się także możliwa dokładna rekonstrukcja jej przebiegu. Między innymi na ciele Człowieka z Całunu doliczyć się można około stu dwudziestu uderzeń biczem.

Najczęściej zadawanym pytaniem, w obliczu Całunu, jest to dotyczące jego autentyczności. Oficjalne stanowisko Kościoła ani nie potwierdza, ani nie zaprzecza autentyczności Całunu, pozostawiając tą kwestię wrażliwości i wierze każdego z nas.


Po co Pan Bóg dał nam ciało?

Ludzkie ciało – piękne, tajemnicze, stanowiące obiekt zachwytu malarzy, rzeźbiarzy i poetów… Ale też to ciało niedomagające, znane nam z chorób i dolegliwości, cierpiące… Jedni je dyskredytują, inni uwielbiają. Wielu uważa, nie bez przyczyny zresztą, że chrześcijaństwo często odnosi się do ludzkiego ciała z jakąś przesadną podejrzliwością, stara się ludzką cielesność ograniczać, ujarzmiać, pozbawiać ją wartości. Jednak faktem jest, że niezależnie od nastawienia, ciało człowieka interesowało ludzi od zawsze, teologów również. I że bez ciała nie da się żyć. Nasze ciało zapewnia gatunkowi ludzkiemu przetrwanie. Przyglądając się ludzkiemu ciału warto spojrzeć na nie przez chwilę oczami  Jana Pawła II.

Jan Paweł II mówi o Bogu, który stworzył człowieka na swój obraz, z ciałem i duszą. Pojęcie „obraz Boga” zawiera głęboką prawdę o nas, o naszej prawdziwej naturze. Z ciała, które jest namacalne i dostrzegalne, promieniuje piękno – chociażby w gestach ludzkiej dłoni, czy elastycznych stopach biegacza. Ciało stanowi zarazem o naszej odrębności, autonomii. Świadomość siebie człowiek zdobywa właśnie poprzez ciało, kiedy jako dziecko manipuluje przedmiotami i eksploruje otaczającą go przestrzeń. Bóg stworzył nasze ciało, z psychiką i duszą, na swój obraz i podobieństwo, ale czyni nas odrębnymi istotami, oraz obdarza nas wolnością. 

Ciało człowieka od początku stworzenia jest świadkiem naszej ludzkiej samotności. Człowiek podporządkowywał sobie ziemię dzięki możliwościom swojego ciała, nazywał stworzenia, panował i cały czas panuje nad nimi. Człowiek dostrzegał piękno stworzenia, ale towarzyszyło mu przy tym swoiste osamotnienie, wynikające z nadrzędności człowieka wobec całego świata. Dopiero kiedy mężczyzna wyda okrzyk zachwytu na widok kobiety stworzonej z jego ciała, odkryje w jej obecności sens swojego życia. Przy niej rozpozna, co to znaczy być mężczyzną. Pełnia życia, której mężczyzna doświadcza przy kobiecie nie płynie stąd, że kobietę „otrzymał”, lecz stąd, że sam może się jej ofiarować, że może dla niej żyć. Człowiek staje się podobny do Boga nie tyle w akcie samotności, co w akcie komunii. A wszystko to dzieje się za pośrednictwem ludzkiego ciała.

I podsumowanie tej krótkiej refleksji stojąc u progu Wielkiego Postu. Uderzająca jest świadomość, że Jezus dokonuje naszego odkupienia poprzez ciało. I to samo Ciało Jezusa przyjmujemy podczas każdej Eucharystii. Zbawienie dokonało się poprzez ciało i to pokazuje jak istotne jest ono dla każdego człowieka.

 


E se mi sbaglio mi corrigerete. - Jeśli się pomylę, poprawcie mnie.

Karol Wojtyła był człowiekiem ceniącym sobie aktywne spędzanie czasu. Trudno się było spodziewać, że jako papież zmieni swoje zwyczaje, nawet uginając się pod ciężarem etykiety, którą przyjął na siebie razem z obowiązkami papieskimi. Jego aktywność zatem nie będzie ograniczać się tylko do pielgrzymek. A 104 pielgrzymki papieskie do wszystkich niemal zakątków świata będą przecież niebywale absorbujące czasowo, będą też wymagały szeregu przygotowań. Mimo to papież Jan Paweł II będzie równocześnie podróżować  oficjalnie i „incognito”, po terenie Włoch, poznając ten wyjątkowy naród i będzie też korzystał z niewątpliwych uroków włoskiej ziemi.

Ojciec Święty Jan Paweł II na przestrzeni swego pontyfikatu, jako Prymas Włoch, odbył 145 podróży po terenie tego państwa. Jako biskup Rzymu odwiedza ponad 300 parafii. Zaledwie kilkanaście dni po konklawe odwiedza sanktuarium maryjne Mentorella, tydzień później jest w przy grobie św. Franciszka, a także św. Katarzyny ze Sieny w rzymskiej bazylice Santa Maria Sopra Minerva. Ale najbardziej urokliwe będą te wyprawy po kryjomu, w gronie zaprzyjaźnionych osób, aby odpoczywać na łonie natury, nie będąc na początku przez nikogo rozpoznawanym.

Kiedy jednak te „ucieczki” papieża z Watykanu dojdą do opinii publicznej i coraz trudniej będzie je organizować, znajdą się tacy ludzie, jak młody prawnik i instruktor narciarstwa, Gianluca Rosa, który uparcie będzie zabiegać o możliwość ugoszczenia papieża w swoich progach. W taki oto sposób cały świat zachwyci się papieżem zjeżdżającym na nartach ze zbocza góry przy schronisku Adamello w północnych Włoszech, gdzie Jan Paweł II będzie gościem rodziny Rosa, prowadzącej to schronisko. To tylko jeden z wielu przykładów relacji Jana Pawła II z mieszkańcami Włoch.

Miłość Jana Pawła II do narodu włoskiego była w pełni odwzajemniona. Te pierwsze słowa z chwili wyboru: „Nie wiem, czy będę umiał dobrze wysłowić się w waszym... naszym języku włoskim. Gdybym się pomylił, poprawcie mnie.” – podbiły włoskie serca. To we włoskim mieście Rzym odbyły się z inicjatywy Jana Pawła II pierwsze Światowe Dni Młodzieży w roku 1985, które miały miejsce powtórnie również w Rzymie, w roku 2000 i zgromadziły wtedy ponad 2 mln dziewcząt i chłopców z całego świata. We Włoszech spoczęło też ciało naszego papieża, do którego grobu, duchowo i fizycznie, wciąż pielgrzymujemy.


Jesteśmy przyjaźni rodzinom z dziećmi!

14 listopada podczas uroczystej gali w Sali Senatorskiej Zamku Królewskiego na Wawelu ogłoszono wyniki 4. edycji organizowanego przez miasto Kraków plebiscytu na “Miejsce przyjazne rodzinom z dziećmi”.

Celem plebiscytu jest prezentacja, promocja oraz zwiększenie na terenie Krakowa liczby miejsc, które zapewniają komfortowe warunki pobytu rodziców z dziećmi w różnym wieku. Zgłoszone wnioski rozpatruje specjalnie do tego powołana komisja, która przeprowadza wizję lokalną pod kątem udogodnień dla rodzin, zarówno architektonicznych jak i logistycznych.

W tym roku po raz pierwszy tytuł „Miejsca przyjaznego rodzinom z dziećmi” został przyznany Centrum Jana Pawła II „Nie lękajcie się!” Docenione zostały zarówno walory Centrum jak i udogodnienia w postaci miejsc, w których umieszczono przewijaki, miejsc dla karmiących mam, placu zabaw czy rozwiązań architektonicznych, które ułatwiają poruszanie się rodziców z dziećmi w wózku. Ogromne znaczenie ma też szeroka gama propozycji wydarzeń adresowanych do rodzin z dziećmi.

Zaszczytny ale i zobowiązujący tytuł w imieniu Centrum odebrał ks. Tomasz Szopa, prezes oraz p. Magdalena Policha z biura Centrum. Jest to dla nas zaszczyt i źródło satysfakcji a jednocześnie impuls do podjęcia dalszych wysiłków, by rodziny z dziećmi chętnie odwiedzały Centrum Jana Pawła II „Nie lękajcie się!”. Ich liczna obecność i radość z pobytu w obiektach Centrum będzie najlepszym potwierdzeniem zdobytego tytułu. Serdecznie zapraszamy do Centrum – miejsca przyjaznego rodzinom z dziećmi!

Zdjęcia: Bogusław Świerzowski i Marcin Cieślak


Nad Twoją białą mogiłą

Odchodzenie naszych bliskich zawsze nas dotyka. Pustka, którą po sobie pozostawiają budzi cierpienie i dojmującą tęsknotę. Dla Karola Wojtyły była to najpierw pustka po stracie mamy. We wspomnieniach napisze potem, że jest przekonany o ogromnym wkładzie matki w jego wychowanie religijne. Jednak pamięć chwil z nią spędzanych nie zachowa się w nim – ból będzie tak duży, że instynktownie wspomnienia zanikną, by nie wywoływać w 9-letnim chłopcu bolesnych doświadczeń ciężkiej choroby i śmierci mamy. Ojciec będzie syna pocieszał, przede wszystkim swoim codziennym byciem blisko. Ale od niego też Karol usłyszy słowa: „Matki na ziemi już nie masz, ale Twoją matką będzie teraz Maryja”. Te słowa zostaną przyjęte przez chłopca bardzo poważnie – tak bardzo, że słowa „Totus Tuus” – „Cały Twój” dopełnią tego procesu „ adopcji”, również w okresie pontyfikatu.

Ciekawe, że równocześnie z dojrzewającym w swoim powołaniu kapłanem Wojtyłą, tak bardzo przesiąkniętym maryjnym „Fiat”, Kościół będzie dojrzewał do uporządkowania swojego spojrzenia na Matkę Bożą w nim obecną. Wreszcie Sobór Watykański II podejmie ten temat w Konstytucji Dogmatycznej o Kościele „Lumen Gentium”, gdzie Matka Boża zostanie ukazana w kontekście bożego planu zbawienia ludzi. Karol Wojtyła, który nosił od dzieciństwa szkaplerz, będzie w tworzeniu tej Konstytucji, jako biskup, żywo uczestniczył.

Po wyborze na Stolicę Piotrową, jako Jan Paweł II, odda wyraźnie swój pontyfikat Maryi. A pamiętnego 13 maja 1981, w dzień objawień Matki Bożej w Fatimie, dojdzie do zamachu na jego życie. Kiedy przeżyje zamach, będzie wykorzystywał każdą sytuację, aby dać świadectwo, że jego życie uratowała w pierwszym rzędzie Ona - Matka Boża. Encyklika „Redemptoris Mater” będzie w papieżu dojrzewać przez sześć lat, a opublikuje ją w 1987 roku. Pokaże w tym dokumencie swój dojrzały, przesiąknięty pięknymi uczuciami wizerunek Matki Bożej.

Napisze w tym dokumencie o największej zasłudze Maryi – o Jej nieugiętej, rodzącej się w trudnościach i ciemności wierze – wtedy, kiedy Bóg wypowiedział do Niej Słowo i to słowo się w Niej zrealizowało. Będzie podkreślał, że miejsce Maryi jest tak istotne w Kościele, byśmy chcieli być Kościołem macierzyńskim, Kościołem domowym. Przez wzgląd na to, że mamy w Kościele Matkę, ma on być wypełniony czułością, dobrocią, serdecznością i intymnością.


Jan Paweł II o pracy

Zdjęcie robotnika ze szkaplerzem na szyi nie kojarzy się na pierwszy rzut oka z osobą Jana Pawła II, którego podczas pielgrzymek na przestrzeni pontyfikatu witali ludzie na całym świecie. A jednak.. Ten młody, niespełna dwudziestoletni człowiek ze zdjęcia 40 lat później stanął wobec tłumów na Watykanie i zapraszał wiernych słowami: „Otwórzcie drzwi Chrystusowi!”. Jednak jego droga na szczyt zaczęła się od zwyczajnej pracy fizycznej wśród zwyczajnych ludzi.

To doświadczenie pracy z kolegami w ramach hufców pracy w okresie przedwojennym, ogromny wysiłek włożony w pracę w kamieniołomie na Zakrzówku, praca w solvayowskiej kotłowni w Borku Fałęckim podczas II wojny światowej, a także wspieranie robotników Nowej Huty w okresie komunistycznym były dla Karola Wojtyły prawdziwą szkołą życia. Przy pracy fizycznej będzie doświadczał nadziei na lepsze jutro, ludzkiej życzliwości, własnego dojrzewania, ale też wyobcowania, frustracji, trudu i gniewu. Ludzie pracy stawali się mu szczególnie bliscy poprzez wspólną drogę i to doświadczenie budowania relacji, często przeradzającej się w  przyjaźń, będzie dla Karola cennym skarbem pomnażanym w życiu papieża Jana Pawła II. O  ludziach pracy zresztą napisze w poemacie „Kamieniołom” (1956): „Znam was, wspaniali ludzie, ludzie bez manier i form”. I tymi samymi oczyma jako papież będzie patrzył na robotników uskarżających mu się na swój los w boliwijskim Oruro w 1988 roku.

Podczas tego „seminarium duchownego” - jak sam nazwie okres pracy, szczególnie w kamieniołomie i fabryce, Karol Wojtyła wypracowuje spojrzenie na człowieka, który stanowi większą wartość niż reguły produkcji i konsumpcji, niż prawa ekonomii, który jest podmiotem. Praca została stworzona dla człowieka, a nie człowiek dla pracy. W 1981 roku napisze w „Laborem Exercens”, że praca stanowi podstawowy wymiar bytowania na ziemi, ale też że jej nadrzędnym celem jest przekształcanie struktur społecznych, aby Królestwo Boże było bliżej nas. Bez faktycznych doświadczeń Karola Wojtyły na polu pracy fizycznej, można by te słowa uznać za utopię.

Osobiste doświadczenie wspólnego wysiłku, ludzkiej życzliwości i życiowej mądrości, budowania relacji wzajemnego zaufania i przyjaźni, połączone z systematycznie rozwijaną wiarą i życiem sakramentalnym, stały się dla Karola Wojtyły drogą do świętości. Przekładając te doświadczenia na płaszczyznę Kościoła na świecie Jan Paweł II celnie pokazywał ścieżkę, którą współczesny człowiek, goniący za pracą i pieniądzem, może podążać, by nie zagubić się w cywilizacyjnym chaosie.


Afryka jest Boża

Dziennikarze wielokrotnie pytali Jana Pawła II, dlaczego tak często odwiedza Afrykę. Pośród wielu odpowiedzi, które padały, mocno wybrzmiewała ta jedna: „Powracam tam, gdzie rodzą się wartości, gdzie ujawnia się to, co stanowi kulturę w jej sensie – można powiedzieć – „pierwotnym”, oryginalnym. Być może my, ludzie Zachodu, tak polegający na postępie nauki i techniki, oddalamy się czasami od tych znaczeń, od tych pierwotnych, ale fundamentalnych wartości”. Bo Afryka, szczególnie w sensie duchowym, jest żyzna i w tym znaczeniu promieniuje siłą, którą świetnie wyczuwał Jan Paweł II. Jej bujny koloryt, bliskość natury i energia bijąca od jej mieszkańców stanowi o potencjale tego kontynentu, który papież – Polak zaopiekował prawdziwie po ojcowsku.

Mając świadomość bogactwa Afryki, z którego doskonale zdawały sobie sprawę narody wysoko rozwinięte, Jan Paweł II mówił na szlakach afrykańskich pielgrzymek o prawie młodych narodów do samostanowienia (Kenia i Demokratyczna Republika Konga - 1980). W 1992 roku zdecydowanie rozliczył katolików z mrocznych czasów niewolnictwa, modląc się na senegalskiej wyspie Gorée, gdzie na przestrzeni 3 stuleci handlowano czarnoskórymi niewolnikami. Między innymi w Ugandzie i Tunezji wrócił do miejsc męczeństwa chrześcijan, wyniesionych  na ołtarze św Perpetuy i Felicyty,  św Karola Lwangi i towarzyszy. Sam zaś beatyfikował chociażby s. Klementynę Anwarite w Demokratycznej Republice Konga w 1985 roku.

Afryka jest kontynentem o silnie zróżnicowanej strukturze religijnej, szczególnie rozdartym między dwie religie: islam i chrześcijaństwo. Taka sytuacja wymagała od Jana Pawła II szczególnego pochylenia się nad kwestią dialogu międzyreligijnego i pokoju. Tym bardziej, że bywał on również zapraszany do takich krajów jak Tunezja (1% katolików), Senegal czy Gambia, które są krajami muzułmańskimi. Spotkaniom tym niejednokrotnie towarzyszyły wspólne modlitwy i nabożeństwa. Obowiązek poszanowania praw mniejszości i wolność wyznania, potrzebę wzajemnej akceptacji i szacunku wyraźnie mocno podkreślał chociażby przy okazji wizyty w Sudanie w 1993 roku, w czasie trwającej tam wojny domowej.

Papież mocno akcentował  problemy małżeństwa i rodziny, biedy, głodu, chorób i konfliktów etnicznych. Często przeradzało się to w dramatyczne apele do międzynarodowej społeczności, wskazujące na problemy uwikłanej w liczne konflikty afrykańskiej ziemi. Podczas swego pontyfikatu Ojciec Święty odbył 13 podróży apostolskich do 41 krajów Afryki. Z inicjatywy Jana Pawła II został zwołany pierwszy w historii synod biskupów, poświęcony problemom kościoła w Afryce, którego owocem była m.in. papieska adhortacja Ecclesia in Africa.

 

_______________
Zdjęcie: ks. Tomasz Szopa


Ameryka Południowa oczami Jana Pawła II

Kultura Ameryki Południowej pociąga Europejczyków i zachwyca swoją różnorodnością, energią i emocjonalnością, do której nie nawykł przeciętny mieszkaniec Europy. Latynoski pielgrzym odwiedzający Sanktuarium Jana Pawła II całym sobą wyraża zaangażowanie w wiarę i szacunek do relikwii. Dla nas, Europejczyków, to podejście do wiary jest ożywcze. Dla Jana Pawła II pierwsze kontakty z kulturą Ameryki Południowej na pewno były czymś nowym. Natomiast biorąc na siebie odpowiedzialność za Kościół na świecie, polski papież bardzo szybko odnalazł się w ówczesnych realiach tamtejszych wspólnot i podjął aktywne działania wspierające ludzi mieszkających w tamtym regionie świata.

Jan Paweł II 9-krotnie odwiedza Amerykę Południową. Szczególnie w latach 90-tych jest obecny i aktywny w większości krajów tego kontynentu. 500-tna rocznica ewangelizacji Ameryki jest jednym z pierwszych powodów odwiedzin papieża. Podejmuje on problematykę pokoju wobec imperialistycznych zakusów Wielkiej Brytanii, przy okazji sporu z Argentyną o Falklandy i Malwiny. Jest aktywnym mediatorem w obliczu konfliktu między Argentyną a Chile o Kanał Beagle, posyłając tam doświadczonego kardynała Antonio Samorè. 

Odważnie wypowiada się na temat dyskryminacji ludności tubylczej w Paragwaju. Mówi o dotkliwej biedzie, głodzie i zacofaniu Boliwii i Ekwadoru. Wzywa Kolumbijczyków do położenia kresu handlu narkotykami i zaprowadzenia pokoju w obliczu trwającej tam wtedy wojny domowej. Wreszcie prosi o pokój wobec rozciągniętego w czasie konfliktu sił rządowych i Świetlistego Szlaku w Peru. Odwaga i nadzieja, która bije z jego postawy jest zauważana przez mieszkańców tego kontynentu. 

15 lat po śmierci Jana Pawła II, papież Franciszek mówi z perspektywy historii o ewangelizacji Ameryki Południowej, która odbywając się za pomocą ludzkich środków, nie była wolna od grzechu. Jednakże łaska boża przemogła ludzką słabość i Słowo Boże dotarło do każdego zakątka kontynentu. Papież Franciszek, jako obywatel tego kontynentu,  mówi:  „Ten cud był możliwy, ponieważ zarówno ci, którzy przybywali, jak i ci, którzy ich przyjmowali potrafili otworzyć swoje serca i nie zamknęli się na to, co inny mógł im zaoferować na poziomie ludzkim, kulturalnym i religijnym. Te metyskie korzenie rodzą się z serca zdolnego kochać drugiego miłością płodną, czyli gotową stworzyć coś nowego, co go przewyższa i przerasta.“


„Moja duchowość ma trochę geograficzny wymiar”

Gdyby eksponaty wystawy „Nasz Papież” mogły mówić, opowiedziałyby wiele. O spotkaniach,  wzruszających momentach, nawróceniach i modlitwie. O dotknięciach bożej łaski, która przychodziła do ludzi przez Jana Pawła II. Pielgrzymki papieskie przypominały Zachodowi, jakie problemy dotykają ludzi Afryki, czy Azji; pokazywały obu Amerykom, jaki potencjał duchowy i moralny tkwi w ich narodach. Ale ogarnięcie większości problemów naszej planety przez jedną osobę było możliwe dopiero na poziomie modlitwy – geografii modlitwy papieskiej.

  Papieża cechowało niezwykłe wyczucie przestrzeni duchowej i  geograficznej. Potrafił podróżować ścieżkami duchowej geografii, łącząc dane miejsce na ziemi i potrzeby człowieka żyjącego w tym punkcie świata z czułym, bożym spojrzeniem na to miejsce na mapie. Z przekonywującą siłą, zakorzenioną w Bogu, pochylał się nad osobą, która Boga nie zna; czy też go postrzega inaczej niż katolicy. Z taką samą troską wysłuchiwał głowy państwa, jak i biedaka w slumsach. Z wielkim zaangażowaniem poświęcał czas ludziom młodym, czerpiąc jednocześnie od nich energię. Kierował przy tym spojrzenie każdej napotkanej osoby na Boga.

Papież odpowiadał na tęsknotę współczesnego świata za spotkaniem – jego wizja personalistyczna sięgała daleko ponad systemy wychowawcze i polityczne, bo wskazywała na dającą poczucie bezpieczeństwa relację. Wypełniała pustkę pozostawioną po wojnach i działaniu systemów totalitarnych. I to właśnie w  Jezusie Jan Paweł II widział szczyt koncentracji przestrzeni świata – bożej świątyni. 

Pielgrzymi odwiedzający nasze Muzeum są skarbem samym w sobie. Większość osób pamięta spotkania z Janem Pawłem II. Zdarzają się i tacy, którzy sami ofiarowywali upominki papieżowi, które teraz można odnaleźć w gablotach wystawy. W przestrzeni wystawy odżywają tamte chwile sprzed kilkunastu, czy kilkudziesięciu lat. Jak mawia ksiądz kardynał Stanisław Dziwisz - „Jest tu duch Jana Pawła II”. Zapraszamy do odwiedzin!


Spotkanie z Janem Pawłem II na wystawie „Nasz Papież”

Pielgrzymowanie Jana Pawła II od początku fascynowało wiele środowisk, zarówno kościelnych, jak i świeckich. Żaden z dotychczasowych papieży nie podejmował tak wielu wędrówek, do tak odległych regionów świata. Były one urokliwym tematem dla dziennikarzy. Powstawały niezliczone publikacje, zarówno o samych podróżach, jak i o przemówieniach papieskich. Swoje pielgrzymki papież rozpoczynał od ucałowania ziemi odwiedzanego kraju i od słów: „Dziękuję za zaproszenie w charakterze pielgrzyma”, czy „Przybywam jako Papież - Pielgrzym”. Często pontyfikat Jana Pawła II określa się mianem „pontyfikatu bez granic”, jako że papież odwiedził niemal każdy zakątek ziemi.

W tym pielgrzymowaniu Jan Paweł II podejmował misję św. Pawła. Pielgrzymki stanowiły dla niego nie tylko drogę ewangelizacji i katechezy. Był to też sposób na spotkanie i komunikowanie się z tysiącami osób, ale też z każdym z osobna, choć trudno doprecyzować, jak papieżowi się to udawało. Stanowi to swoisty fenomen. Człowiek był podmiotem każdej papieskiej podróży, bez względu na jego zawód, stanowisko, religię, czy rasę. Od przywódców politycznych, po ludzi chorych i umierających – zasięg papieskiego pielgrzymowania w duchu personalizmu wydawał się nie mieć końca.

Kardynał Stanisław Dziwisz, który towarzyszył papieżowi w tych wyprawach, tak się o nich wypowiada:

„Papieskie pielgrzymki przyczyniły się (...) do odnowienia relacji z Żydami i Islamem, mimo wielu przeszkód i komplikacji. (...) Podróże Jana Pawła II (...) zbudowały „pomost” pomiędzy Północą a Południem, Wschodem i Zachodem świata. Skróciły odległości geograficzne i kulturalne, podważyły bariery ideologiczne i polityczne. Przede wszystkim zaśzbliżyły do siebie ludzi i narody (...)”

Namacalnym śladem aktywności Jana Pawła II na tym polu są papalia, czyli prezenty, które ofiarowywano papieżowi, zwłaszcza przy okazji jego wizyt w poszczególnych krajach, ale też przed, czy po pielgrzymce do danego kraju. Wiele z nich to piękne i cenne przedmioty; są i pomysłowe, oryginalne, noszące znamiona silnych osobowości ich twórców. Ale znajdziemy wśród nich też skromne i niepozorne, jednak pokazujące autentyczność relacji darowujących z papieżem. Na wystawie „Nasz Papież” można zobaczyć niektóre papalia. Są tu „reprezentanci” wszystkich kontynentów. Stanowią one niecodzienną możliwość wyjątkowej podróży z papieżem Janem Pawłem II według jego duchowej i geograficznej mapy świata.